Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobieta, która niesie śmierć.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i taką odpowiedź otrzymywał od jej pokojówki, gdy wciąż telefonicznie zapytywał o zdrowie ukochanej. Przypuszczał tylko, że ta migrena jest wywołana nie pokojem, jaka nadejdzie odpowiedź od Drangla, gdyż chociaż ukrył przed nią, że Drangiel ofiarowywał mu jakieś papiery, zawierające rewelacje, wiedziała ona, że z jego ramienia udał się urzędnik do Wilna po ze zwolenie na rozwód, co też otrzymać było niełatwo.
Tym razem jednak, migrena Tamary minęła w cudowny sposób i gdy tylko nakręcił pożądane nume ry, posłyszał jej głos na drugim końcu telefonicznego drutu. Co prawda, mocno przyciszony, jak przysta ło na kobietę, która po męczącym cierpieniu, z tru dem przychodzi do siebie...
— Słucham! Ach, to ty, Janie...
— Tak, ja! — Jak się czujesz, Maro?
— Dziękuję, znacznie lepiej...
— Mam wrażenie, że wyzdrowiejesz niedługo ostatecznie. Powrócił mój urzędnik z Wilna..
— I cóż? — udała zaniepokojenie...
— Drangiel nie żyje! — począł powtarzać, zna ne jej świetnie szczegóły, zatajając tylko historię o papierach. — Nic nie stoi na przeszkodzie naszego ślu bu...
— Nie żyje, biedak! — udała, że wiadomość ta wy warła na niej wrażenie. Wiele uczynił mi krzywdy, w każdym razie...
— Możemy tedy — przerwał Kuzunow te czułe wywody — od dziś występować jako narzeczeni... Za nasz rychły związek wypijemy buteleczkę szampana w „Europejskim“. Chyba, czujesz się na tyle dobrze, że mi nie odmówisz...
— Właściwie, czuję się jeszcze fatalnie... I ta wia