zapłacić a kobietę wykorzystać, ale... Ja tobie opowiem, jak mnie nawalili... a cwaniaczka jestem. Siedzę ci w „Italji” wieczorem, kikuję na prawo, na lewo, żeby choć jaki pentak za czarną zapłacił, a tu nic... same szczeniaki te, co po gazetach piszą... Taki kobicie głowę kręci, a jak przyjdzie do płacenia za kawę, to zwieje... Siedzę więc zła. Niema gliku. Na lewą stronę chyba pończochy włożyłam... Naraz podchodzi do mnie jeden, powiadam ci — elegancki — i gada: „Pani Lolu, tak dawno podziwiam panią, możebyśmy dziś razem zjedli kolację?” Oglądam go: szyk garnitur, lakiery, na nosie amerykańskie okulary, słowem solidny facet. Ja mu z początku, dla fasonu, że kolację już jadłam, że tak odrazu iść nie wypada... Bujam gościa, żeby się lepiej rozpalił... Wreszcie idę... Idziemy do „Gastronomji”. Koniak, kawior, pulardy, lody... Kolacja taka, że myślę — hrabiego złapałam... A przy czarnej kawie z likierem, to on mówi ,że tylko pójdzie zatelefonować... Jak poszedł, tylem go i widziała... Zjechał... Musiałam za rachunek dać srebrną torbę pod zastaw, bo chcieli mnie brać do komisarjatu, — a później z własnej forsy ją wykupić... Widziałaś, co za cholerne tera poszły łobuzy...
— A to cię urządził...
— Na kobitę poluje, żeby nawalić, — skarżyła się dalej podniecona panna Lolka. — Ach, żebym drania spotkała, tobym spuściła grzanie... Ale go nigdzie nie widać... A inni, myślisz, lepsi? Zabierzesz łachudrze parę złotych, bo skąpi się kobicie porządnie zapłacić, to ci zara przyleci z policajem... i jak mu wzięłaś dwadzieś cia, krzyczy — oddaj sto! Tak, Mańka, pieskie życie! Lepiej koniem być dorożkarskim, jak kobitą. A masz fart, zarobiłaś z trudem parę groszy, to kochanek ci je w domu odbierze i przepije, albo przegra...
Mańka z współczuciem pokiwała głową. Tak, zna-