Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Postaram się...
W tejże sekundzie pani Lala, zwróciła się do Very z jakiemś głośnem zapytaniem — i tu oczywiście urwała się tajemnicza konferencja. Prezes, posłuszny rozkazom pani, tez począł uprzejmie, choć z pewnem roztargnieniem rozmawiać.
— Tam do licha!
O kim właściwie wspominali? Więc nie o pieska, ani kotka chodziło, tylko o dziewczynę! Zapewne służąca. Może okradła panią, zabierając kosztowności i prezes o to się martwi? Lecz czemu pani twierdzi, że na szczęście nikt nie wie, iż była owa dziewczyna w Warszawie?
Raptem przypomniał sobie Otocki własną przygodę i uśmiechnął się lekko. Jego nieznajoma — panna Ryta — nie mogła być tą, o której wspominano przed chwilą ani pani Vera, ani Stratyński nie wyglądają na groźnych prześladowców i w żadnym razie nie należą do świata zbrodni!... Zresztą, całkiem inny poszukiwał ją „opiekun“... Et, głupstwo...
— Pan nie słucha?...
To umalowana panna zapytywała go z niekłamanem oburzeniem, zadawszy mu po raz trzeci jakieś idjotyczne zapytanie...
— Hm... przeciwnie... — wzdrygnął się, nie wiedząc o co jej chodzi.
— Bardzo... bardzo grzecznie to z pańskiej strony — oświadczyła z ironją — Zamiast słuchać sąsiadki, układa pan przy stole nowe powieści.
— Ależ! — daremnie protestował.

— Nie przeszkadzam... — nie dała się przebłagać i odwróciwszy się ostentacyjnie, jęła swym po-

65