Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wizji... To dla mnie obraza... O ile panowie zechcą nalegać, zawiadomię komisariat...
— Komisarjat? Obejdzie się...
Obaj mężczyźni mamrocząc te słowa, zbliżali się powoli. Powzięli decyzję. Miny ich świadczą wyraźnie, że spełnią do końca swój zamiar. Oderwą Otockiego od telefonicznego aparatu, obezwładnią, a później...
Ach, czemuż nie odzywa się telefonistka!...
Nagle wyciągnięte ręce opuściły się do dołu..
Dzwonek u wejścia!.. Wybawienie... Tamci zbledli...
— Panowie pozwolą, że otworzę! — zawołał Otocki i poczuł, że mu jakiś ciężar spadł z piersi.
Bez przeszkody znalazł się u drzwi. To dozorczyni, pani Maciejowa, przybyła z listem od jakiegoś nudziarza. Najważniejsze — obecność pani Maciejowej.
— Pani Maciejowo! — zawołał — proszę wejść do wewnątrz... Są tu u mnie dwaj panowie i gwałtem pragną przeprowadzić rewizję... Nie mają nakazu! Ja się wzbraniam!... Dojdzie do awantury! Proszę biec natychmiast do...
— Do żadnej awantury nie dojdzie! — przerwał przodownik, który już się opanował i przybrał obojętną minę urzędowej powagi. — Jest pan w swojem prawie! To my wyjdziemy, ale rychło powrócimy z nakazem... Wtedy inna nastąpi rozmowa... Chyba, że pan się namyśli... A panią, dozorczynię, czynię odpowiedzialną za to, aby z tąd nic nie wyniesiono... Szczególniej walizki....

— Rozumiem...

35