Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mnie?...
Apasz skinął głową.
— Na durch...
— Cóż wy o mnie wiecie?
Teraz cicho, ale dobitnie wyrzucał ze siebie słowa.
— Pannaś ty z bogatej rodziny, a nie żadna z ferajny... A bez te papirki chcesz kombinacje odwalić...
— Choćby...
— To my z tego musim mieć swoją dole i tak ciebie nie puścim... Wszystko wyznaj... Co jest z papirami i co znaczą one?...
— Tego nie dowiecie się nigdy!
— Nie gadasz?
W tonie apasza zabrzmiała pogróżka, ale i oczy dziewczyny zabłysły.
— Jak wszystko szczęśliwie zostanie zakończone, to was wynagrodzę! Powtarzam, przyjdę jutro...
— Te, widzisz hrabina!
Kierowała się do wyjścia — ale on brutalnie pochwycił ją za rękę.
— Puść...
— Nie puszczę...
— Siłą chcesz mnie zatrzymać?...
Ściskając jej ramię coraz mocniej — syknął
— I o papirkach zaśpiwasz... i żebym panne na fest trzymali... będziesz mojom kochanką.
— Ja... twoją... kochanką?
Niekłamane oburzenie zadźwięczało w głosie dziewczyny. Ale w oczach apasza wyczytała, że ten bynajmniej nie żartuje.

Grały w nich zwierzęce błyski.

126