Strona:Stanisław Antoni Wotowski - George Sand.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zwyczajem — wszystkich bowiem do czasu ogromnie pielęgnować lubiła — później za jego namową i przy jego pomocy wszczyna proces.
Proces w ostatecznej instancji sądzony jest w mieście Bourges. Tłumy na rozprawy ściągają niebywałe, ludzie biją się o miejsca. Powszechnie oczekują, że ujrzą George Sand w męskim stroju i pistoletami za pasem. Ogólne rozczarowanie! Zjawia się wraz z obrońcą, oczywiście Michel’em, ubrana, jak pisano „w strój swej płci“, nie wyzywająca, oczy skromnie spuszczone ku ziemi.
Na rozprawie zachowuje się tak, jak gdyby nie o nią chodziło. „Sprawiało wrażenie — nadmienił któryś ze sprawozdawców, — że pani Sand przybyła wyłącznie do sądu, aby zebrać materjały do nowej powieści, mającej za treść perypetje rozwodowe“.
Sam nastrój dla niej niezbyt przychylny. Mimo, iż wszyscy wiedzą, co wart w rzeczy samej pan Kazimierz Dudevant, jednak uważają, że małżonka przekroczyła wszelkie granice dozwolone niewieście, że życiem rozpustnem wywołała taki skandal, iż odpokutować go winna, znosząc nawet wybryki brutalnego małżonka, a nie wyciągać brudy na światło dzienne, strojąc siebie w szaty prześladowanej ofiary. W samym procesie chodzi o dwie rzeczy: o kompletny podział majątkowy i przyznanie skarżącej