Strona:Stanisław Antoni Wotowski - George Sand.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

palił je z niewypowiedzianym uczuciem smutku i rozkoszy. Czytuje obecnie Werthera, Nową Heloisę, te wszystkie szaleństwa, opisujące miłość, które tak dotychczas wydrwiwał. Dokąd mnie to zaprowadzi? — pyta. Nie zapomina i o „swym przyjacielu Pagello“.
„Dzielny, młody człowiek! Powiedz mu, jak szczerze go lubię i nie mogę pohamować łez, myśląc o nim!“ — Może Musset wieszczo przewidywał dalsze przygody doktora.
W odpowiedzi Sand oczywiście rozpacza i niepokoi, kto się teraz zaopiekuje biednym Alfredem, a zacny Pietro załącza pełen uczucia dopisek. Istna sielanka i jeśli nie świetne rozwiązanie problemu trójkąta małżeńskiego, to miłości do kochanka i przyjaciela jednocześnie!
Lecz patrzmy dalej!
George oznajmia swój powrót do Paryża. Oddawna dość miała Wenecji, od powrotu wstrzymywał wyłącznie brak pieniędzy. Tygodnie mijały a przekaz od wydawcy Buloz’a nie nadchodził. Wkońcu znudzona, spotkawszy przypadkiem na ulicy jakiegoś znajomego z Paryża, pożycza znaczniejszą sumę. Lecz tegoż dnia i poczta dostarcza oczekiwaną przesyłkę.
Co rychlej tedy zwraca dług i nie namyślając się ani chwili, opuszcza Wenecję, która tyle przeżyć dostarczyła.