Strona:Stanisław Antoni Wotowski - George Sand.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

markizy i markiza z XVIII w., to w cudacznem przebraniu przebiegają zaułki Paryża. Do swych szaleństw wciągnęli nawet brata poety, Pawła de Musset, który na stosunek patrzy pobłażliwie, powtarzam na stosunek, bo stał on się oficjalny. Alfred prawie zamieszkuje na Quais Malaquais. Musset ma lat dwadzieścia trzy, jest dzieciakiem i jak dzieciak miłości używa. Bawi się w robieniu karykatur bogdanki, przedstawiając ją jako tykę, lub niewiastę palącą nieskończone cygaro. Pod tem podpis: „proszę się nie pomylić, wizerunek przedstawia czcigodną George Sand“, podpisano — Mussalion I.
Lecz kochankom w Paryżu zbyt duszno i ciasno. Zbyt wiele złośliwych i natrętnych spojrzeń i gadek ich ściga. Postanawiają resztę lata przepędzić na wsi, w Fontainebleau.
Tam mogą biegać wśród pól i łąk, rozbawieni, radośni, swawolni. Tam ścieżyną śród kwiatów, ucieka George Sand, przebrana za chłopaka, by za chwilę powrócić, rzucić się ukochanemu na szyję i obsypać tysiącem pocałunków. Wtedy padają w cieniu drzew i siedząc złączeni, twarz przy twarzy, godzinami marzą, wynajdują tysiączne słowa, wyrażające zawsze jedno i to samo: miłość!
— Ach być tak wiecznie razem... szepce Sand.
— O tak! Zdala od ludzi... odpowiada Musset.