Strona:Stanisław Antoni Wotowski - George Sand.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

oczy“. Chopin jednak, mimo, że sprzeczka wynikła na tle znienawidzonej Rosji, bynajmniej nie wydaje się oburzony, robi wrażenie, jakby się śmiał, ukryty za lampą. George wstaje majestatycznie ze swego miejsca, zatrzymuje się przed kominkiem i zapala potężnego trabucos’a.
Fryderyku. podaj fidibus! — woła.
Fryderyk pędzi i niesie płonącą zapalniczkę.
— W Petersburgu, podejmuje walkę George, wypuszczając z ust gęsty kłąb dymu — napewno nie mogłabym wypalić w salonie nawet cygara...
— W żadnym salonie — mówi Lentz, spozierając na obrazy — nie widziałem jeszcze kobiety palącej cygara...
Snać jednak najlepszy był to sposób postępowania, bo dnia następnego w czasie lekcji powiedział do niego Chopin:
— Pani Sand wydało się, iż wczoraj nie rozmawiała z panem dość uprzejmie! Muszę jednak zapewnić, że jej się pan podobał...
Ale, niestety, niewielu miało odwagę w ten sposób z George postępować.

PRZYKROŚCI I KLĘSKI.

Jeśli jednak, mimo ukrytej a czasem cichej, śmiesznej walki między parą artystów, dotrzeć do głębi ich prawdziwych uczuć, w tym okresie czasu, możnaby je scharakteryzować w następujący sposób.