Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Skoro rozmawiamy szczerze — rzekł Switomirski — to opowiem ci wszystko szczerze. Długi moje sięgają miljona a majątek w lubelskiem dawno sprzedany... Gorzej jeszcze... Już po sprzedaniu majątku, kiedyś po pijanemu, potrzebując pieniędzy, przyjąłem drugi zadatek od kogoś, kto jeszcze nie wiedział o sprzedaży majątku... Grozi on obecnie sprawą karną... Wstrzymywał się dotychczas w nadziei na zwycięstwa „Magnusa“.
— Jak mogłeś popełnić podobne szaleństwo!
— Widzisz... Żeby wybrnąć z moich interesów i wykupić konia, potrzeba mi z górą sto tysięcy... Sądziłem, że jeśli „Magnus“ wygra, uda mi się z tych spraw wywikłać... Obecnie nie dostanę od nikogo stu złotych...
— A rodzina?
— Rodzina zapłaciła za mnie raz już znaczne długi. Lecz wtedy oświadczyła kategorycznie rada familijna, abym nadal na ich pomoc nie liczył...
— Siostra?
— Siostra jedna może zechciałaby mnie ratować! Ale... Posiada ona w Warszawie kamienicę, a gotówki leżącej niema. Zresztą niedawno zapłaciła moje weksle, na których znajdowało się jej żyro. Musiałaby sprzedać kamienicę za bezcen, chcąc otrzymać natychmiast pieniądze. Mnieby to starczyło na krótko, ją wpakowałbym w niedostatek...
— Ale żeby choć mogła ocalić „Magnusa“!
— Cóż mi przyjdzie z „Magnusa“ jeśli jutro, najdalej pojutrze wystąpią ze sprawą o oszustwo, ze względu na podwójnie pobrany na majątek zadatek?
Baron zmarszczył czoło. Istotnie położenie przyjaciela przedstawiało się beznadziejnie.
— Gdybym ci mógł pomóc... Niestety...

89