Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niestety...
— Janek, opamiętaj się! — poczęła prosić. — Toć Świtomirski pędzi ku nieuchronnej zgubie i ty go nie uratujesz... Jeśli jutro wygra, później w „Derby“, jeśli dasz mu do ręki nawet miljony, roztrwoni je w ciągu tygodnia i musi się z nim skończyć katastrofalnie... Toć dla tego obrzydł on mi i postanowiłam zerwać... Do czego z nim dojdziesz? Wygrasz „Derby“ — da ci parę tysięcy, a jak ostatecznie zbankrutuje, znajdziesz się na bruku... A druga podobna okazja nie prędko się zdarzy... Janek, zrozum... Będziemy szczęśliwi, niezależni... Ja cię błagam, ja zaklinam... Wiem, że to do czego cię namawiam nie jest może bardzo piękne, ale czyż wolisz, żebym miała się sprzedawać innym, lub żebyś mnie stracił...
Znów zarzuciła mu ręce na szyję, przyciskając się doń mocno i namiętnie. Znów owiał go aromat oszałamiających perfum, znów poczuł żar tego pięknego ciała. A z ust kusicielki padł ostatni argument.
— Jeśli Świtomirski zgra się jutro ostatecznie, a nam się uda potroić mój kapitalik, może sprzeda ci on tanio „Magnusa“...
Jeśli Grota pierwszym razem przez długą chwilę nęciły otrzymane od „demona“ pieniądze, tym razem próba była daleko poważniejsza.
W pierwszym momencie oburzył się i żałował nawet, że nie odpowiedział Irmie więcej ostro na jej propozycję, niźli odpowiedział. Później jednak łagodne, a pozornie przekonywujące słowa kochanki, poczęły odnosić zamierzony skutek.
Tym razem nie podziałała ona na zmysły — podziałała na wyobraźnię. A wiedziała dobrze, jak utrafić. Bo oto przed nim poczęły się rysować ponętne obrazy. Ziści się jego najgorętsze marzenie — wła-

71