Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na „Burzy“, a przegrał na „Ideale“ i „Manzanares“, co było zgodne z porządkiem rzeczy i klasą tych koni. Jutro miał dosiąść „Magnusa“ powtórnie i nie wątpił na sekundę, że pozostawi „Ruth“ daleko w tyle, o sporą ilość długości...
Nie te więc troski dręczyły Grota. Dręczyła go myśl o stosunku z Irmą. I to nawet nie ze względu na osobę Świtomirskiego...
Bo odkąd artystka stała się kochanką żokieja, znać było, iż mimo wyraźnej poprawy interesów Huby, dąży do wyraźnego zerwania z hrabią. Unikała go pod wszelkiemi możliwemi pozorami, często udając, iż jej niema w domu, a podczas krótkich wizyt Huby, zachowywała się szorstko i opryskliwie. Zato jaknajwięcej czasu przepędzała w towarzystwie Grota, jakby pragnęła pozyskać go dla siebie. Świtomirski nic oczywiście nie wiedział o tym nowym stosunku zaś kaprysami przyjaciółki nie przejmował się zbytnio. Poprawiwszy sobie kredyt, dzięki przewidywanym zwycięstwom „Magnusa“, zdołał pożyczyć jeszcze parę tysięcy i choć nie grał, snać obawiając się znaczniejszą przegraną popsuć, tak dobrze w jego mniemaniu, zapowiadającą się przyszłość — pił ze zwykłemi kompanami na umór, po nocnych kabaretach, a śród „girlsów“ szukał pocieszycielki i następczyni po utraconych łaskach Irmy. Bo i on przeczuwał zerwanie...
Nie te więc względy pokrywały stałą chmurą czoło Grota...
Właściwie nie rozumiał nic... Chwilami wydawało mu się, że Irma jest jakimś złym duchem, pragnącym go pociągnąć na dno przepaści, chwilami zaś, gdy łkała bez przyczyny, tuląc się do jego piersi i wołając, że się boi — iż małe to i bezradne dziec-

64