Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gości.. „Magnus“ stale posuwa się naprzód. Grot słyszy świszczący oddech klaczy i wołanie Smitha którem ten ponagla „Ruth“ do szybszego biegu.
— Go... go... forward...
Teraz „Ruth“ wyprzedza go ledwie o szyję. Grot czyni nieludzki wysiłek.
— „Magnus“! ratuj! — szepcze.
„Magnus“ zda się słyszy tę rozpaczną prośbę. Jeszcze jeden sus, drugi... „Ruth“ była wysunięta o nos, teraz idzie głowa w głowę... I znowu rzut konia i jeźdźca... Celownik...
„Magnus“ wygrał o pół długości...
W loży Hubert Switomirski opadł na krzesło. Z czoła spływały mu gęste krople potu... Takież same krople potu spływały i z czoła Ciemniowskiego...
Tymczasem entuzjazm tłumów doszedł do zenitu. Zerwała się burza frenetycznych oklasków. Spieszono, by powracającemu do wag Grotowi zgotować owację. Gdy ukazał się, pęki kwiatów, rzucane przez panie, padły pod kopyta jego konia, a nawet ci, którzy nie grali na „Magnusa“ przyjęli udział w tym triumfie, podnieceni emocjonującą rozgrywką i „nadzwyczajną“ jazdą żokieja.
Ach, gdybyż wiedziano prawdę...





41