Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szczyka przyjąć za Grota! A może dlatego wywołują to nazwisko, iż nie uczestniczy w gonitwie i ich faworyt nie wygra „Derby“?
— Oj, osły...
W tejże chwili nastąpił sygnał do startu — i Smith nie miał już czasu na dalsze refleksje.
Konie ruszyły zwartą ławą...
Smith, stary praktyk, jechał spokojnie, bez nerwów.
Mało przejęło go to, że nagle wysforowało się parę słabszych koni na czoło, odsadzając się na przestrzeń znaczną. Wiedział, że sił im zbraknie, „ustaną“ i odpadną. Mało przejęło, iż mijały go inne konie — gdy pchnie „Ruth“ — „pobije“ ona je łatwo. A „Magnus“? Ten zaplątał się pewnie gdzie w tyle i Błaszczyk nie umie z nim sobie poradzić.
Zgodnie z taktyką, od połowy dystansu powoli poprawiał miejsce.
Jest piąty, później czwarty, trzeci... Swobodnie wyprzedza następnego konia. Narożnik. Linja prosta. Na początku prostej równa się z ostatnim, przed nim, współzawodnikiem... I z tym niedługo trwa walka. Pozostawił go w tyle. Prowadzi — i pierwszy przybędzie do mety...
O to jest całkowicie spokojny. Tu i owdzie rozlegają się wołania:
— „Ruth“ wygrywa...
Ale dlaczego tak słabo brzmią te okrzyki?... Czyż poza nim kto „finisch‘uje i się zbliża?... Toć publiczność owacyjniej powinnaby przyjąc tak zdecydowane zwycięstwo...
Smith zerknął poza siebie.
Może o kilka długości szedł „Magnus“, doga-

239