Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XI.
Nazajutrz.

Tina Świtomirska przez całą noc prawie nie zmrużyła oczu. Wczoraj już, po paru telefonicznych rozmowach, ze znajomymi, pojęła, że wszelkie próby zdobycia w tak krótkim czasie znacznej sumy są daremne i że „Magnusa“ uratować nie zdoła. Zazwyczaj energiczną pannę ogarnęło zniechęcenie wielkie. Niechaj się dzieje, co chce... ona nic nie poradzi! I aczkolwiek do wielu ciosów losu i przykrości w ostatnich dniach przywykła, ten bodaj od czasu śmierci brata, dotknął ją najboleśniej. Uderzał nie tyle w stronę materjalną, co w podraźnioną miłość własną. Stracić konia, który zapewne wygra „Derby“! Oddać go w ręce pokątnego lichwiarza Lisika!... Być wystawioną na pośmiewisko, lub nieszczere słowa pociechy otoczenia... Cierpiała podwójnie... Za siebie i Grota... Bo zdobywszy się na hart ducha w obecności żokieja, niemniej czuła się złamana od niego. Och, niema poświęcenia, do jakiegoby nie była zdolna, byle uratować „Magnusa“...
Zaledwie wybiła godzina wpół do dziesiątej ra-

146