Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyjaciela — aczkolwiek przedtem już stale traktowała go ozięble panna. Jeśli dziś, po pewnem wahaniu, tu pospieszył, miał w tem niejakie wyrachowanie, w pierwszym rzędzie zamierzając uczynić głęboki wywiad... Nabierał stopniowo śmiałości, gdyż skoro został przyjęty, zapewne nie wiedziała nic — i Grot, po namyśle, postanowił milczeć...
— Co pani zamyśla zrobić ze stajnią wyścigową? — nagle rzucił.
— Zatrzymam stajnię! — odparła. — Konie to moja pasja!
— Nawet po ostatnim wyścigu „Magnusa“, który stał się pośrednią przyczyną katastrofy?
— Cóż winien „Magnus“?
— Hm... W każdym razie... I myśli pani pozostawić Grota?...
Kiedy baron wymawiał ostatnie zdanie, jego monokl zadrżał nerwowo. Panna Tina spokojnie oświadczyła:
— Nie widzę powodu czynienia zmian!.. Mój brat miał do Grota wielkie zaufanie...
— Za wielkie...
— Przypisuje pan ostatnią przegraną Grotowi?..
— Bezwzględnie! Wspomniałem o tem Hubie...
Świtomirska, jakby się zamyśliła.
— Dziękuję za ostrzeżenie! — rzekła. — Jednak natychmiast nie mogę oddalić żokieja...
— Radziłbym...
Znów po twarzy Tiny przemknął cień zadumy. Uszycki ucieszył się w duchu niezwykle. Grot, jak było do przewidzenia, nie poczynił żadnych rewelalacji — i z tej strony mógł być spokojny. Lecz czemuż nie oplątać Świtomirskiej, jak za życia oplątał brata? Wiedział, że rodzina odsunęła się od niej przezornie, w obawie, iż będzie zmuszona pokryć za

110