Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W „Niespodziance“ panował już ruch i gwar wielki. Podczas gdy w małych cukierenkach, szczególniej w okolicach Placu Zbawiciela, zbierali się w przeddzień gonitw drobniejsi gracze oraz chłopcy stajenni, udzielający tym graczom cennych „wskazówek“ — tu, w tej knajpce, gromadziła się „elita“, pragnąca dzięki swym zażyłym z żokiejami stosunkom, zdobyć „murowane pewniaki“, podsłuchując ich fachowe rozmowy, lub choćby z wyrazu twarzy „mistrzów“ — wysnuć horoskopy na przyszłość. Właściciele stajen rzadko pojawiali się w „Niespodziance“. Ich klubem była sąsiednia „Bagatela“, gdzie przy partyjce domina, omawiano szanse swych koni.
Grot, zająwszy w głębi salki miejsce przy wolnym stoliku, dyskretnie rozejrzał się dokoła, zamieniając ze znajomymi ukłony. Tak, nie brakło nikogo ze stałych bywalców. Tuż obok niego, zasiadał poważnie, ćmiąc wielkie cygaro, żokiej Ruf wraz z trenerem Dubrem, dalej nieco — żokiej Kasprzak, uśmiechnięty ironicznie słuchał wykładu dwóch jakichś panów, zapewne zapamiętałych wyścigowych graczy, którzy gestykulując z ożywieniem, coś mu tłomaczyli zawzięcie. Dalej jeszcze mistrzowie Kukisow, Szczypiorek, Goralski, Migdaliński... Nie brakło nawet paru dziennikarzy, którzy skupieni pod ścianą porównywali swe typy, a wśród nich wiódł prym redaktor Liwojczyk, poprawiający niedbałym gestem stale potarganą czuprynę.
Popijając piwo, które usłużnie przyniosła kelnerka, Grot nieznacznie obserwował obecnych. A nuż śród nich znajduje się tajemniczy „demon“? Bo, że „Niespodzianka“ była kuźnią różnych niespodzianek, i że w tej salce, o tej porze „robiono“ przy którymś ze stolików wyścig na jutro, to więcej, niż

9