Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Czarny adept.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a dzisiejszy zbrodniarzy. Nie będę ukrywał, że taką była cyfra czarnych magów w dziejach ludzkości. Lecz o ile istotnie, demoniczne stowarzyszenia, oparte na zmysłowości i degeneracji niegdyś istniały, nawet do niedawna we Francji i Ameryce, o tyle egzystencia podobnych sekt w Polsce nie jest mi znaną. Nie należy znów się tem tak dalece przejmować. Rzecz cała może się okazać mistyfikacją.
— A zachowanie się mej siostry? Jej dziwne napady melancholji i smutku? Tajemnicze znikanie z domu?
— Przyznaję, że sprawa prostą nie jest, lecz...
— Pan musi mi pomódz!
— Ja? Pani? Chętnie, ale jak?
— Zebranie to ma odbyć się za dwie godziny. Mary obecnie jest w domu. Pojedziemy w ślad za nią. Może się coś dowiemy. Pan lubi przygody niezwykłe!
— Jechać śledzić... z panią?
— Tak pięknie proszę!
Tu rączka, bawiąca się wciąż kretowym szerokim kołnierzem spoczęła na mej dłoni. Duże fijołkowe oczy zbliżyły się do mej twarzy...
Przeważnie gdy mężczyzna jest sam na sam z przystojną kobietą — jest głupcem. Na to nie pomoże żadna filozofja, ani najlepsze postanowienia. Potrzykroć też byłem głupcem, gdy skuszony fijołkowemi oczami i elektrycznem dotknięciem wytwornej rączki, z zapałem cielęcia prowadzonego na rzeź, wykrzyknąłem:
— Z panią! Zawsze!
Wikłanie się w te dziwne i groźne przygody jakie, mnie od tej chwili spotkały, było absolutnie niepotrzebnem — lecz zapytuję was mężczyźni! Który postąpiłby inaczej?!


∗                    ∗