Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Czarny adept.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poznałem część sekretów tę, która była mi potrzebną i opuściłem starców... bo zadaniem, które miałem na względzie było nie udoskonalenie ludzkości, lecz nieubłagana z nią walka... Resztę wiesz... miałem wiernych, miałem uczniów... Bo świat musi przejść przez kult zła, by się odrodzić. Dopiero, gdy cnota stanie się jawnie ciemiężoną, będzie tyle pociągającą, jak dzisiaj jest grzech... Dla odrodzenia nie pomogą mdłe bajdurzenia propagatorów, zwierzę trzeba leczyć batem, zmysły — zmysłami, zbrodnię — zbrodnią... Głęboko przesiąknięty nienawiścią... postanowiłem postępować... lecz... Oczywiście...
— A w stosunku do nas, kobiet?
— Mężczyzna o ile nie pastwi się nad kobietą, kobieta stale nad nim się pastwi. Miłość wzajemna, mojem zdaniem jest utopją. Miłość polega na poświęceniu, bo poświęcenie jest dowodem i probierzem miłości. Ponieważ obydwie strony wzajem poświęcać się nie mogą, lub czynią to bardzo rzadko, przeważnie jedna z nich poświęca się dla drugiej, miłość przeradza się w tyranję. Lepiej panować, niźli być opanowanym! Wszak prawda? A najlepiej wogóle wykreślić to uczucie z liczby zgoła nam zbędnych afektów. Czyż nie nauczałem?
Kobieta, znać było, pragnie odpowiedzieć, cisnęły jej się na usta mimowolne frazesy protestu, w końcu wyszeptała:
— A cożeś z nami wszystkiemi czynił?
— Czy kiedy przez me wargi przeszły słowa miłosnych obietnic? A kobieta właśnie najwięcej ma o to pretensji, gdy mężczyzna dwadzieścia pięć razy na minutę nie powtórzy, że ją kocha...
Hanna pochyliła czoło. Toczyła jakby z sobą walkę wewnętrzną, jakby resztki starego przywiązania