Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Czarny adept.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słe ceremonje dały ci asumpt do cuchnących orgji! Dość tego! My najwyżsi, zorganizowani w Radę R†C postanowiliśmy z tobą skończyć! Zrozumiałeś?
Dziwna przemiana zachodziła w gospodarzu. Wahał się, nie wiedział, co czynić, mimowolnie powtórzył.
— Rozumiem!
— Znasz naszą dewizę?
— Per crucem ad rosam, per rosam ad mortem! Przez krzyż do róży, przez róże do śmierci! Wiem!
— Więc?
— Więc śmierć? — powtórzył blednąc.
— Śmierci nie zadajemy nikomu — nas wyręcza życie! Nie było wypadku, by ten wielki miecz opatrzności... zadania nie spełnił. My nie wykonujemy — za nas wykonają inni! Wobec tego przybyłem, by postawić ultimatum, słuchaj uważnie.
— Słucham?
— Zlikwidujesz natychmiast to, co mienisz bractwem! Dasz zadośćuczynienie skrzywdzonym! Zbytecznem dodawać przy panach, jak daleko zaszłeś w podłości.... i zbrodni! Zmuszanie do samobójstwa zwałeś przypadkiem, a zagrabianie majątków — ofiarą.....
— Ojcze! Dość.....
— Boli cię, gdy ci mówić prawdę w oczy? To, co powiedziałem, wystarczy! Wykonasz więc rozkaz natychmiast, lub zginiesz......
Zapadło milczenie.
— Wahasz się? mówił starzec — namyślasz.... namyśl się dobrze. My Rada R†C dajemy ci dwudziesto czterogodzinną zwłokę. Jeśli w tym czasie krzywd nie wynagrodzisz, związku nie zlikwidujesz, a sam nie znikniesz, by nawet najmniejsze nie pozo-