Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Czarny adept.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Łot.... miała na ustach Rena, lecz pod wpływem mego spojrzenia zmilkła.
— Mnie — kończył zdanie — pozostawiła odnośne obligi i uczyniła generalnym ostatniej woli wykonawcą.
Więc to znaczyły tajemnicze słowa pamiętnika zmarłej! To był ostateczny cel zasadzki! Nawet i ta ofiara nie uratowała życia nieszczęsnej.
— Zobowiązania — referował, jak na posiedzeniu prawniczem — są uczynione z zachowaniem wszelkich legalnych wymogów. Mam je przy sobie i za chwilę okażę. Cóż kiedy te prawa w Polsce są tak dziwaczne. Mężowie Temidy nie mają żadnego zrozumienia dla prawdziwej wolności. Podobno działy spadkowe w rodzinie pań jeszcze ostatecznie nie nastąpiły i wymaganą jest zbyteczna formalność...
— Mój podpis! — zśwołała Łomnicka.
— Otóż to właśnie! Taki drobiazg, a tyle zachodów... — potwierdził.
— Znaczy, iż po zbeszczeszczeniu i zamordowaniu mej siostry, pragniecie zagrabić wszystko, co po niej zostało?
— Pocóż te gromkie frazesy i scena w stylu starego Dumasa czy Montepin’a? Panny Łomnickiej nikt nie mordował, odebrała sobie życie sama. Czemu? Nie wiem? Różne wersje o tem po Warszawie kursują — spojrzał na mnie — nie pragnę wnikać. Zapis uczyniła dobrowolnie, w obecności świadków... wyciągnął podłużne papiery z kieszeni. — Oto jej podpis! Chyba nie sfałszowany! Sądzę, że obowiązkiem kochającej siostry jest uszanować wolę zmarłej.
— Jakie to podłe!
— Gdyby pani się nie zgodziła, zmuszeni będziemy uciec do niektórych środków... wykonał nieokreślony ruch ręką.