Sposępniały mi myśli, jak żałobne kruki,
A wiatr cmentarny twarz mą tchem grobowym muska.
Potrzeba mi mądrości twej pogodnej sztuki
I śmiechu ust twych cennych, jak waza etruska.
Widzę cię wśród cyprysów włoskiego dziedzińca,
Wśród kolumn marmurowych i pośród róż wielu,
Kędym w ślad stóp twych chadzał, dziki barbarzyńca,
Kiedyś mnie słońce uczył czcić, nauczycielu.
Dni te są mi pamiętne, jak kochanka wierna,
Kiedyśmy po raz pierwszy, pobożni prostacy,
Adrjatyk zobaczyli i flaszkę Falerna,
Złotego trunku, który pił boski Horacy.
A potem z myślą lotną, ukąpaną w winie,
Lekcy, jak uskrzydleni, szliśmy... czy pamiętasz?
Żegnać słońca czerwony blask na Palatynie,
Lub na ewangelicki, shelleyowski cmentarz...
Jesteśmy niepowrotni. Kędyż nasza dusza,
Czcicielka fiesolańskich róż w zachodnim żarze,
Entuzjastka pałacu Marka Aureljusza
I przyjaciółka tkliwa dziadka na Tragarze?
Strona:Staff LM Zgrzebna kantyczka.djvu/91
Ta strona została przepisana.
MINIONE DNI.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/e/e2/Staff_LM_Zgrzebna_kantyczka.djvu/page91-1024px-Staff_LM_Zgrzebna_kantyczka.djvu.jpg)