Strona:Staff LM Zgrzebna kantyczka.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
MARZENIE O WIOŚNIE.


Rudo‑zielona rola wyjrzała z pod śniegu,
Jak z pod pian wyzierają dna straconych barek.
Obrzydłe wrony kraczą w bezcelowym biegu,
Zadyszał się w miłosnej pogoni owczarek.

Pochmurno jest i ciepło. Chora, wczesna wiosna
Z trudem wydziera ziemi pierwszych traw zielenie.
We wzgardę popadł kożuch i wytrwała sosna,
Bo liście będą wkrótce i letnie odzienie.

A potem będzie słońce... Słońce, słońce będzie!...
— Śmiejecie się z wyższością, stateczni mądrale,
Którym o wiośnie mówi jarzyna na grzędzie,
A o miłości krwawe indycze korale...

Precz! Myślę o czem innem: ...powrócą bociany,
Jaskółki, inne ptactwo i słowiki wkońcu...
Oracz, pług, jarzma twarde i wół spracowany
Odpoczywają słodko w południowem słońcu.

Lecz słońce będzie później... Poprzedzą je deszcze,
A ty, bezsenna niańko nudy i tęsknoty,
Przedtem mi kołysanki swe pośpiewasz jeszcze,
Rozpaczna melancholjo zakopiańskiej słoty.