Strona:Staff LM Zgrzebna kantyczka.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SMAKOSZE WYBREDNI.

 
Oblizać chce się palce, jaka powieść składna!
Choć sen klei powieki, czytaćby się chciało
Bez końca, taka pięknych sztuk moc jest wszechwładna.

Zna się na tem niewielu, bo wybrańców mało,
Lecz ty i ja — smakosze wytrawni, wybredni —
Wiemy, jakie się świetne dzieło ukazało.

Narazie powstrzymajmy się od przepowiedni;
Publiczność — dziecko chore, kapryśne, uparte, —
Może snadnie nie przyznać mu wartości przedniej.

Dopiero, kiedy stado krytyków zażarte
Żółcią zechce je zniszczyć z kretesem, do znaku,
Wówczas głos zabierzemy, rzekłszy, co jest warte

I razem się będziemy śmiać z większości smaku.