Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Widzę już ten dąb, pod którym ją posadziłam, wołała Stokrotka z przejęciem.
W kilka minut zatrzymały się wszystkie trzy przy drzewie, ale nie było lalki, ani żadnych śladów świadczących że tam ją zostawiono. Dziewczynki spojrzały po sobie z niedowierzaniem.
— Czy jesteś pewną, że ją tu posadziłaś? pytała matka Stokrotki.
— Jestem pewną — mamusiu — jestem pewną — odparła malutka z przekonaniem.
— Niestety, mamy dowód niezbity — rzekła Madzia, podniósłszy niebieski pantofelek, leżący w trawie.
Stokrotka, ujrzawszy pantofelek, rozpłakała się rzewnie. Ponieważ wszystkie poszukiwania okazały się nadaremne, powracano w milczeniu ku domowi. Dzieci zastanawiały się nad tem, co się stało z lalką? Przecież nie mogła rozmoknąć zupełnie na deszczu. Wilki nie zjadają lalek, a więc to nie wilk ją porwał, jednak zaszło coś niezwykłego.
Tak rozmyślając, przyszły do domu mocno zafrasowane. Stokrotka, wszedłszy do dziecinnego pokoju, zasiadła przy lalczynej komódce i układała starannie do szufladek cały dobytek zgubionej lalki, poczem zamknąwszy na klucz, zaniosła go Kamilce, mówiąc:
— Schowaj proszę cię ten kluczyk do