Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trzymała mocno, a zwracając się do Stokrotki rzekła surowo:
— Wstydź się, Stokrotko, widzisz jak Zosia pokornie wyznaje swą winę, czy chcesz, żeby ją znów biła bezlitośnie macocha? A ty Zosiu, chociaż popełniłaś czyn bardzo nieładny, jednakże okupiłaś go już poczęści swą skruchą. Wyznaj całą prawdę naszym matkom, ale musimy ją ukryć przed twoją macochą, która wnet srogą wymierzy ci karę.
— Nie będę nic ukrywała, abyś nie była podejrzewaną przez nią, moja dobra Kamilko. Wyćwiczy mię porządnie, o tem nie wątpię, ale czyż nie zasłużyłam na to...?
W tej chwili matka Stokrotki wyszła z oranżerji, przy drzwiach której toczyła się rozmowa.
— Słyszałam wszystko, coście mówiły z sobą, moje dzieci, rzekła wzruszona. Podejmuję się opowiedzieć o tem pani Marji, ale zamilczę przed panią Fiszini o przewinieniu Zosi, powiem tylko, że niewinność Kamilki jest dowiedziona, gdyż winowajca przyznał się do skradzenia gruszek. Postępowanie twoje, Kamilko droga, jest godne najwyższej pochwały, twoje Zosiu było bardzo naganne na początku, ale przy końcu okazałaś męstwo przyznania się do winy i chęć poniesienia kary, chociaż wiedziałaś, że może być bardzo surową. Ty zaś, Stokrotko