przemyła ją słoną wodą, pomimo obaw małej, że sól będzie bardzo gryzła. Przez czas pewien ukrywano cały wypadek przed matką Stokrotki, dopiero po wezwaniu lekarza gdy się okazało, że pies nie był wściekły i strach był przedwczesny, opowiedziano jak się rzecz miała.
Niedaleko siedziby pani Marji mieszkała zamożna wdowa z pozostawioną pod jej opieką pasierbicą sześcioletnią Zosieńką. Sąsiadki bywały u siebie od czasu do czasu.
Pewnego dnia Kamilka, Madzia i Stokrotka wyszły na przechadzkę niedaleko domu i spotkały powóz, z którego wysiadła otyła dama z małą dziewczynką.
— Dzień dobry Zosiu! Dzień dobry pani! — wołały siostrzyczki, witając gości.
— Weźcie z sobą Zośkę — odpowiedziała dama — a ja pójdę odnaleźć waszą mamę. Proszę tylko bardzo, żeby Zosia była grzeczna — dodała tonem ostrym, zwracając się do pasierbicy — w przeciwnym razie dostaniesz w domu baty.