Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Poznaję odrazu psotę Joasi, zauważyła Stokrotka.
— O, tak, tak! Matka wołała na nią tem imieniem i kazała zaprzestać, ale niedobra dziewczynka chwyciła mnie za ramię tak mocno, że aż rozpłakałam się z bólu. Żebym tylko miała za co kupić matce chleba, mama jest bardzo osłabiona i od wczoraj jeszcze nic w ustach nie miała...
— Więc i ty pewnie strasznie jesteś głodna? pytała Zosia.
— To nic nie szkodzi, panienko, mogę znosić głód, zresztą, idąc do młyna uzbierałam trochę żołędzi.
— Jadłaś żołędzie? Biedne dziecko! zawołała Kamilka, przejęta do głębi ciężkim losem dziewczyny. Poczekaj, mamy tu z sobą bułeczki i śliwki, zaraz ci przyniesiemy.
— Ależ naturalnie, oddamy jej cały nasz podwieczorek i poprosimy mamusie, żeby dopomogły im jakimś pieniężnym datkiem, postanowiły litościwe dziewczątka i wnet pośpieszyły wykonać swój zamiar. Matki, wzruszone opowieścią, podążyły za dziećmi. Zosia ze Stokrotką wyprzedziły wszystkich, niosąc koszyk z prowiantami.
— Jedz, moje dziecko, a następnie powiesz nam gdzie mieszkasz i jak się nazywasz, przemówiła pani Marja łagodnie, gładząc dziewczynkę po twarzy.