Przejdź do zawartości

Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miał wyraz ponury. Pawełek również, gdyż nie mógł patrzeć obojętnie na szlochania Jakóbka i Stokrotki. Najgorszą była ostatnia chwila, gdy pan Fraypi wyrwał Jakóbka z objęć Pawełka i Stokrotki, wskoczył z nim do powozu i zaciął konie. Stokrotka płakała jeszcze długo, ale Pawełek potrafił w końcu ją uspokoić ku wielkiemu zadowoleniu pani Rosburgowej.
— Twój mały przyjaciel odjechał, moja droga dziecino, ale pozostajemy my dwaj, ja i Pawełek. Będziemy się starali cię zabawić, abyś się nie nudziła i czuła się szczęśliwą — mówił pan Rosburg do swej pieszczoszki.
— Nigdy nudzić się nie będę przy tobie, tatusiu, przy mamusi i przy Pawełku, ale Jakóbka mi bardzo żal... I jemu też smutno będzie ze mną!
— Tak to już jest na Bożym świecie, moje dzieci; Bóg zsyła nam różne zmartwienia, żebyśmy się nazbyt nie przywiązywali do życia. Trzeba znosić cierpliwie co nam Bóg przeznacza, być miłosiernym dla ubogich, kochać Boga jako naszego Ojca Niebieskiego, a w każdym człowieku widzieć brata.