Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na obcego człowieka, którego z początku nie zauważyła, ale głos znajomy uderzył ją odrazu.
— Czy podobna?... Czyżby... szeptała blednąc i czerwieniąc się naprzemian.
— Twój ojciec, dziecko najdroższe wykrzyknął Lecomte, chwytając ją w ramiona.
— Co za szczęście! Co za radość! powtarzała Lucynka tuląc się do niespodzianie odzyskanego ojca.
— Poznałbym ją pomiędzy tysiącem innych!.. zapewniał uszczęśliwiony Lecomte, patrząc na wzruszone tą sceną dzieci.
— I tatuś też nie bardzo się zmienił — mówiła Lucynka. — Myślałam często o tatusiu, miałam go ciągle przed oczami. Muszę zaraz zawiadomić mateczkę, że tatuś wrócił.
— Tylko ostrożnie, moje dziecko drogie; już tam poszli panowie oznajmić o moim przybyciu.
Lucynka wpadła do izdebki matczynej i rzuciwszy się matce na szyję, wołała:
— Jakże jestem szczęśliwa! Jak niezmiernie szczęśliwa!
Matka spojrzała na nią zdumiona, po-