Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia — mówił Leoś niepewnym tonem — tylko nie wiem czy...
— Czy co?
— Czy... czy nie przerażą się moje kuzyneczki, które mogłyby się obawiać!..
— Czego by się miały obawiać, wiedząc, żeś tak odważny, jak o tem zapewniałeś przed chwilą — podchwycił Jakóbek.
— Czemu sam nie spróbujesz, a tylko innym doradzasz? odburknął Leoś z niezadowoleniem.
— Ee moim zdaniem takie spuszczenie się w spróchniałe drzewo nie jest wcale przyjemnem a przy tem jest niebezpieczne, miałbym stracha, odrzekł Jakóbek.
— Stracha, ty? który zawsze udajesz zucha? Gotów rzucać się w największe niebezpieczeństwa o ile one nie istnieją, bo Jakóbkowi chodzi tylko o pozyskiwanie rozgłosu niezwykłej dzielności i męstwa — mówił szyderczo Leoś, zwracając się do Janka, ale ten ujął się wnet za niesprawiedliwie osądzonym i zawołał:
— O tak, Jakóbek mógłby się bać, właśnie dlatego, że jest prawdziwie mężny, jeśli chodzi o dopomożenie komuś lub rato-