Przejdź do zawartości

Strona:Sofokles - Król Edyp.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Nie twoim jestem sługą, lecz Apolla;
410 

I nie zawezwę zastępstwa Kreona,
Lecz sam ci powiem, tobie, który szydzisz
Z mojej ślepoty, patrzysz a nie widzisz
Nędzy twej, nie wiesz z kim życie ci schodzi,

Gdzie zamieszkałeś i kto ciebie rodzi.
415 

Między żywymi i zmarłymi braćmi
Wzgardę masz, klątwy dwusieczne cię z kraju
Ojca i matki w obczyznę wygnają,
A wzrok, co światło ogląda, się zaćmi.

Jakiż Kiteron[1] i jakie przystanie
420 

Echem nie jękną na twoje wołanie,
Gdy przejrzysz związki, kiedy poznasz nagle,
W jaką to przystań nieprzystojną żagle
Pełne cię wniosły; nieszczęścia ty głębi

Nie znasz, co z dziećmi cię zrówna i zgnębi. —
425 

Szydź więc z Kreona, szydź z mojej ty mowy
Bo niema człeka między śmiertelnymi,
Którego złe by straszniej zmiażdżyć miało.

EDYP

Czy znośnem takie wysłuchać obelgi?

Precz stąd coprędzej z przed mego oblicza,
430 

Co żywo z tych się wynosić mi progów!

TYREZJASZ

Nie byłbym stanął, gdybyś nie był wzywał.

EDYP

Gdybym był wiedział, że brednie pleść będziesz,
Nie byłbym ciebie zawezwał przed siebie.

TYREZJASZ
Bredzącym może li tobie się wydam, —
435 

Tym, co cię na świat wydali, rozsądnym.

  1. w. 420. Kiteron — góry w pobliżu Teb.