Strona:Sofokles - Elektra.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ELEKTRA

Komu? Co mówisz?

ORESTES

Którego ramiona

Stąd do Focydy mnie wiodły z twej rady.
1350 

ELEKTRA

Czyż to ów człowiek, co z wielu jedyny
Wiernym pozostał wśród ojca pogromu?

ORESTES

Tak jest, już dzisiaj nie badaj mnie słowy.

ELEKTRA

Światło ty drogie, jedyny ty zbawco

Atrydów domu, skąd idziesz? Ty-ż jesteś
1355 

Tym, co mi jego z klęsk tylu wybawił?
Najmilsza dłoni! — Najsłodszą posługą
Były twe stopy! Jakimże sposobem
Takeś się ukrył długo i nie zdradził,

Miażdżąc mnie mową, gdyś prawdę niósł słodką?
1360 

Witaj mi, ojcze! bo jakbym w rodzica
Patrzyła. Wiedz to, że z ludzi najbardziej
Byłeś mi wstrętnym i drogim w dniu jednym.

PEDAGOG

Dość tego dzisiaj. Co zaszło w tych czasach,

O tem dni wielu i nocy obroty
1365 

Jasno cię kiedyś pouczą, Elektro.
Wam zaś, co tutaj stoicie, wręcz mówię:
Brać się do czynu! Klytajmestra sama,
I niema mężczyzn w pałacu; a wiedzcie,

Że razie zwłoki z tymi i z chytrością
1370 

Innych, liczniejszych, potykać się przyjdzie.

ORESTES

Już długie mowy, Pyladzie, do rzeczy
Nicby nie miały, lecz w dom ten co prędzej