Strona:Sofokles - Elektra.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przez ciebie przyszły, nie ze mnie mi płyną,
I nie chciałabym twym bólem choć drobnym

Zysk mój okupić; bo takbym niepięknie
1305 

Się przysłużyła tej chwili obecnej.
A przyszłość chyba znasz, jeżeli powiem,
Że Egist teraz nie gości w tych murach,
Matka zaś w domu; nie trwóż się, by ona

Twarz mą ujrzała zjaśnioną radością:
1310 

Bo wstręt mi dawny aż wpił się w głąb duszy,
A łez radosnych nie zniecham już nigdy,
Ujrzawszy ciebie; jakżebym zniechała,
Ja, która ciebie za jednym obrotem

Widziałam żywym i zmarłym — cud istny;
1315 

Toć, gdyby rodzic mój żyw tutaj stanął,
Jużbym bez dziwu wierzyła mym oczom.
Więc skoroś przybył mi takim sposobem,
Pocznij, jak uznasz; mnie bowiem tu samej

Z dwojga-by jedno przypadło w udziale:
1320 

Albo żyć podle, lub zginąć wspaniale.

ORESTES

Milczeć mi teraz, — bo słyszę przy wyjściu
Niejakie szmery.

ELEKTRA

Wejdźcie, o przybysze,
Zwłaszcza to wnosząc, czego nikt od progów

Ani odtrąci, ni przyjmie radośnie[1].
1325 

(Pedagog wchodzi)

PEDAGOG

O wy niemądrzy i próżni rozwagi,
Czy już nie dbacie zupełnie o życie,
Czy też rozsądku nie dała przyroda,
Kiedy nie wiecie, że nie u krawędzi,

Lecz w samym złego jesteście odmęcie.
1330 
  1. w. 1323—1325. Umyślnie dwuznaczne słowa Elektry mogą odnosić się zarówno do wniesienia urny z popiołami rzekomo zabitego Orestesa, jak i do wnoszenia Orestesa jako mściciela.