Strona:Sofokles - Elektra.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ELEKTRA

O, w każdy czas i w każdy dzień
Przystoją o tem mowy,
Bo prysł niewoli dawny cień
I prysły z ust okowy.

ORESTES

I ja przyznaję; strzeż więc nowej doli.

ELEKTRA

Co czyniąc?

ORESTES

Kiedy nie pora, nie chciej mówić długo.

ELEKTRA

Któżby zamienił, gdyś ty się pojavił,
W milczenie szczęścia odgłosy,
Gdy wbrew nadziei przywiodły cię losy.

ORESTES

Ujrzałaś ty mnie natenczas, gdy bogi
W rodzinną ziemię mi wrócić kazali.

ELEKTRA

Wygłaszasz lepszą jeszcze wieść
Od dawnych, — bo jeżeli bóg
Wprowadził cię w ojczysty próg,
On szczęście da i cześć.

ORESTES

Raz nie śmiem wstrzymać twej chwalby radosnej,
To znów się boję uciechy zbyt głośnej.

ELEKTRA

O, skoroś raczył przez najmilszą drogę
Po długim czasie się zjawić,
Nie chciej, gdy widzisz niebogę...

ORESTES

Cóż mam zaniechać?