Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stawiała. Czuć w niéj jednak było wesołość nieszczérą, ożywienie sztuczne, ruch nakazany. Na dnie leżały niespokój i znużenie.
Napozór reduta była przepyszną, brakło jéj tylko téj jednéj rzeczy, którą miéwały dawniejsze, młode królewskie zabawy — ducha co je ożywiał. Szał na nich bywał, nierozumny i rozbujany. Teraz silono się, aby życie wydobyć, a nie było go zkąd dostać. W duszach brakło młodości; wszystko to stokroć się już powtarzało. Znano maski i ludzi, nieufnemi i zazdrosnemi oczyma rzucano na siebie. Owe wieczory, na które Hoym piękną Cosel wprowadzał, bale wrśód których świéciły Aurory, przyjęcia Fryderyków, wspomnieniami się tylko niepowrotnemi odzywały.
August szukał napróżno rozrywki, gonił za czémś nowém, niespodzianém, coby go rozgrzać potrafiło, obudzić jakieś pragnienie, a znajdował dokoła tylko ruiny, powiędłe kwiaty, znane dobrze barwy i wonie. Począwszy od najpospolitszéj tanecznicy lipskiego jarmarku, do najwyższego rodu arystokratycznych piękności, zkolei wszystko się przed nim przesunęło, znudziło go, spowszedniało, zbladło.
Zaczepiano go, uśmiéchał się, patrzył; z pod płaszczyków i maseczek wyglądały postacie stokroć dlań znane, lub do znanych podobne.
Przechadzał się tak roztargniony król, gdy na drodze jego znalazła się dziwacznie ubrana, niby włoska rybaczka.
Na ramionach niosła siéć, a strój jéj, bardzo prosty, służył na to tylko, aby piękną, silną budowę młodego prawdopodobnie stworzenia pokazać wydatniéj. Rybaczka ta kręciła się, zaczepiała, sypała włoskiemi konceptami, niekoniecznie