Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

znaczonéj, aby zblizka króla i otoczenie jego oglądać. Popychano się i duszono.
Król August świécił od złota i dyamentów dnia tego. Ubranie szkarłatne, całe szyte w najpiękniejsze wzory, jak utkane było poczepianemi na niém brylantami. Wspaniała jeszcze postać pańska odznaczała się wśród wszystkich i ściągała oczy; twarz starała się jaśniéć, jak suknia, lecz znużenie, wewnętrzny niesmak jakiś, niecierpliwość, podrażnienie zdradzał to wzrok ostry, to zmarszczenie brwi, to wymuszona wesołość.
Panie, księżna niegdy cieszyńska, teraz wirtemberska, Denhoffowa, Koenigsmark świéciły téż klejnotami, darami lepszych czasów, wspomnieniem dni prześnionych u podnóża tronu. Znaczniejsza część mężczyzn miała na sobie stroje włoskie, szczególniéj szlachty i patrycyuszów weneckich szesnastego i siedemnastego wieku, domina i rozmaite przebrania charakterystyczne. Panie w strojach wschodnich, fantastycznych, pasterskich, mytologicznych, kręciły się wesoło. W pośrodku królewiczowa Józefina, ubrana wspaniale, wygorsowana wedle mody, uderzała skrzywioną, kwaśną i niepiękną twarzą, na któréj duma zabijała wesele.
Pocichu pokazywano feldmarszałka Fleminga, który na ten dzień przybrał był sobie niepozorny strój włoskiego abbate. Spieglowa, jak zwykle, miała kostium wschodni sułtanki, podskarbina strój z czasów Maryi Stuart.
Widok sali, wśród któréj wiły się te różnobarwne figury, śmiejąc się, szepcąc, piszcząc, zaczepiając, goniąc i stroniąc od siebie — świetnie się przedstawiał. Król, acz znudzony, znajdował że ta reduta prawie nic do życzenia nie zo-