Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wód że się niemi czynnie zajmowała, nie ograniczyła się temi kilką słowy i poczęła dalsze żale rozwodzić.
— Szlachta na hetmanach psy wiesza za pozwijanie chorągwi, regimentów pieszych i dragońskich (mówiła, unosząc się), a to sprawa nie nasza, tylko saskiéj intrygi. Z rajtaryą, którą skasowano, nie daj Boże się teraz spotykać, albo z oficerami, którym dawniéj jak pancernym zasługi i hyberny płacono, a teraz się tułają, bodaj do Turków zmuszeni iść służby szukać. Albo téż tego, myślicie, nie rozumieją ludzie, że król swojemi infanteryami poosadzał Elbląg, Malborg, Toruń, Poznań i Kamieniec? Tylko co nie widać, jak na dany znak Mier i Kraków opanuje. Wszystko to biskup kujawski u starego niedołęgi Sieniawskiego wydurzył; ale się nam babom przecież oczy otworzyły. Daléj nie puścimy. Co się źle zrobiło, to się odrobić musi. Musi! słyszysz acan? musi! — powtórzyła z naciskiem Pociejowa. — Na przyszłym sejmie albo hetmanom władzę oddadzą, albo posłuchacie, jaka burza i konflagracya nastąpi.
Coraz to żywiéj mówiąc, pani Pociejowa spoglądała na Serwusia zboku, pilnując i badając, jakie to na nim czyni wrażenie. Szło jéj o to widocznie, aby mocne postanowienie obu hetmanów zwiastował podskarbinie i Flemingowi.
Wytrzymawszy go tak dosyć długo na stójce podedrzwiami, przystąpiła wreszcie z listem w ręce do niego.
— Niechże acana Bóg szczęśliwie prowadzi! — rzekła naostatku. — Dobrze mu życząc, nie mogę inaczéj pożegnać, jak tą radą, abyś acan Niemkę do kaduka porzucił i do wioszczyny, którą ci