Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jam-bo słyszał — przerwał Derengowski — że spokojniuteńko zmarł w Wiedniu.
— Ja także o niczém nie wiem, a wiedziéćbym powinien — szepnął ks. Bildiukiewicz.
— A ja — odezwał się podniesionym głosem podkomorzy — ja wiem o karze, i słowem szlacheckiém ręczyć wam mogę, iż ona go jeżeli nie za żywota, to po śmierci spotkała.
Obejrzał się. Czekali wszyscy, mocno zaciekawieni, coby to być mogło. Przygotowany widać do tego Gintowt, najprzód na tasiemce czarnéj wiszące okulary na nos nałożył, potém z bocznéj kieszeni kontusza papiér dobył, obejrzał się dokoła i wśród milczenia powszechnego zaintonował:
— List z Drezna!
Nastąpiło milczenie.
— Rozmaite relacye, tyczące, się fakcyj do nowej elekcyi za życia króla, pomijam, a idę ad rem. Pisze mi świadom rzeczy w te słowa:
„Wielkie tu uczyniły wrażenie fata jmć. pana feldmarszałka Fleminga, na którego osobie pomścił Bóg to ćwiertowanie, jakiego się na rzeczpospolitéj dopuszczał. Mam to z wiarogodnéj relacyi naocznego świadka, na dworze jw. z ks. ks. Radziwiłłów Flemingowéj, żony nieboszczyka, iż gdy życia mizernego dokonał, wnet jéjmość około pogrzebu krzątać się poczęła. Tandem czy urząd miejski stolicy cesarskiéj, czy władza duchowna, bacząc na to że Fleming słynął z bogactwa, zażądali od pogrzebu jego 20,000 guldenów.
„Targować się nie było sposobu, a jéjmość o zapłaceniu i słuchać nie chciała. Rozkazano tedy nocą ciało złożyć w wielką skrzynię kutą, która wywiezioną być miała do Saksonii, jako