Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nosząc nań swe niebieskie oczy — czy ci tu tak źle u nas? Gierdzieliszki, które ci mój mąż dał, możesz albo puścić dzierżawą, albo sobie czasem do nich dojeżdżać. Ja-bo tu, doprawdy, nikogo na jego miejsce nie znajdę. Ale nie, nie! co znowu za fantazya? — dodała żywo — acan mnie nie opuścisz, ja nie pozwalam. Dosyć będzie czasu na wieś, gdy postarzejesz.
Pani Spieglowa, przyjazna Serwusiowi i mająca nad nim pewną władzę, przystąpiła także, przekonywając go, że tego czynić nie powinien.
— Do czego ci się to zdało? — rzekła. — Zaszyjesz się na wsi, zmarniejesz. Tu masz życie spokojne, a podskarbinie jesteś potrzebny.
Sądząc, że dosyć szczupłe wyposażenie mogło wpłynąć na to postanowienie, Przebendowska oświadczyła się z gotowością powiększenia zasług we dwójnasób. Na to Serwuś się nadzwyczaj oburzył, zaczął jąkać i bełkotać i stanowczo odrzucił ofiarę.
— A już, jeśli ja jaśnie pani naco jestem potrzebny a mam zostać — zawołał — to, tak mi Panie Boże dopomóż, bez tych piéniędzy. Nie chce ich znać i nie przyjmę.
— No, zostań jak jesteś — odezwała się podskarbina, poruszona tą szlachetnością — ja ci nawzajem daję słowo, że twoich zasad republikańskich nie tknę i nie użyję cię do niczego, co w tobie wstręt obudzą.
To mówiąc, uśmiéchnęła się z politowaniem i na tém się skończyło. Serwuś został na miejscu.
Uwiadomiony o tém podskarbi nic nie miał przeciwko temu. Pojechał tylko Serwuś na dwa miesiące do Gierdzieliszek, aby tam zaprowadzić jakiś porządek i zlecić je opiece Derengowskiego