Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

to pewna że może być znacznym, gdyby się chciało rzeczy energicznie prowadzić. Widzi mama, potrzebuję miéć zaufanych menerów, a za dyskrecyą się płaci. Ci panowie muszą przyjmować, karmić i poić tłumy, a nasza szlachta jé i pije znakomicie.
Książę się zaczął śmiać. Vitzthumowa, rachunkowa niewiasta, minę nastroiła poważną i zacięła usta; widać było że w głowie obrachowywała sobie, jak daleko posunąć się mogła i ryzykować.
— Książę to potrafisz może zrobić wpływem swoim i familii, co drudzy piéniędzmi — rzekła sucho.
— Ale ja i familia musiémy użyć kogoś, bo sami zostaniemy za kulisami — odparł Lubomirski.
— Masz książę ludzi? — spytała hrabina.
— Tych na miejscu znajdę — rzekł książę.
— Idzie wiele o to, aby się Fleming z naszéj strony roboty żadnéj nie domyślał — dodała hrabina Rachela. — Król dotąd łudzi się jego planami, przyswoił je sobie i gniéwałby się, gdyby mu je skrzyżowano. Szlachta powinna iść jakby własnym popędem.
— Rozumiem zupełnie — odezwał się Lubomirski. — Plan jest doskonale obmyślany; idzie o to, abym ja wykonał go jak należy. Niebardzo sobie pochlebiam, abym do tego był zdolnym, lecz gorliwość przyrzec mogę najuroczyściéj.
Vitzthumowa popatrzyła nań.
— Przejmij się książę tém, weź to do serca proszę cię — rzekła nalegająco. — Wierz mi, że ja to radzę i proszę o to nie przez niechęć do téj nieznośnéj podskarbiny, nie przez nieprzyjaźń