Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czyć polubownie i nigdy w życiu do dworu się już nie zbliżać.
Skutki tego nieszczęśliwego znalezienia się Fleminga z królem nie były narazie widoczne, pewna jest jednak, iż August obraził się i zniechęcił. Lecz, jak miał zwyczaj, nie powiedział nikomu ni słowa, nie dał po sobie poznać nic i udał że nie pamięta o niczém.
Opowiadano że nazajutrz, wedle trybu swego, feldmarszałek zrana znalazł się u króla na pokojach, a gdy zostali sami, rzekł pokornie:
— Słyszałem, jakoby Fleming wczoraj trochę się nie do rzeczy popisał. Wasza królewska mość raczysz mu to łaskawie przebaczyć.
Król nie odpowiedział nic i na tém się pozornie skończyło wszystko. Zapowiedział tylko August, że chcąc zawdzięczyć owe przyjęcia i festyny, chce téż on sam w Moritzburgu sprawić zabawę. Miała to być uroczystość „Targowiska wszystkich cztérech części świata.“ Przybycie księcia Maurycego Saskiego (który z Flemingiem nie był najlepiéj, bo go obwiniał o wysadzenie siebie ze służby saskiéj, za co jednak pono się nie miał gniéwać powodu), natłok cudzoziemców dystyngowanych, chęć popisania się ze wpaniałością, natchnęły króla tą myślą. Przedewszystkiém bawić się trzeba było. W jesieni musiał monarcha jechać do Polski, a tam sejm obiecywał być niezbyt zabawny. Dwa tygodnie tylko dzieliły moritzburskie „Gospodarstwo“ od obozu pod Laubegastem.
Ale wrócić jeszcze musiémy do nieszczęśliwego podkomorzego Dziubińskiego, który się nie żartem w drogę wybiérał. Chłopak jego Onufry, pospolicie zwany Nufrek, pakował już tłomoki i paradne suknie; kurdybanowe buty,