Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

majestatu, wielki! — wielki! Intimo corde wdzięczen jestem pani podskarbinie; ale, mam-li rzec prawdę?.. boję się.
— Jakto? — zapytatał p. Serwacy.
— Acan dobrodziéj nie słyszałeś nic o mojéj nieszczęśliwéj przygodzie u hrabiny Denhoffowéj, na tym sławnym wieczorze?
— Nic a nic — odparł Przebendowski, głową potrząsając.
— Przecież to głośném być musiało — mówił Dziubiński — a jeśli się zapomniało, Panu Bogu mocno za to dziękuję.
Tu głos zniżył i począł poufnie, głowę pochylając ku słuchaczowi:
— Nie ujmuję jm. hrabinie Denhoffowéj, ale nas tam pojono ekstra-ordynaryjnie. Wino było miłe, dobre, ale perfidissumum. Niemcy w nie musieli namieszać dyweldreku, blekotu, ja nie wiem czego. Nie chwaląc się, mam głowę dobrą, a stało się zemną, czego nigdy nie doświadczałem — zawróciło mi się, zmąciło. Zdaje się że mnie popchnięto i — wystaw sobie pan, nastąpiłem na palec najjaśniejszemu. Widać że trafiłem na nagniotek, bo pchnął mnie tak, że gdyby nie Kociełł i drudzy co za nim stali, byłbym nawznak haniebnie upadł. Nie koniec na tém, zrobiło mi się źle, musiałem uchodzić, periculum in mora. Cisnę się do drzwi — nie puszczają. Co asindziéj powiész, musiałem niemal szabli dobyć, aby się wydostać z pod téj opresyi. Otóż — gdy się to rozgłosiło, gdy już może fama rozniosła, co Gintowt-Dziubiński dokazuje, czy przystało abym się ja narażał znowu na konfuzyą i na niebezpieczeństwo?
— Wszystko to zapomniane — odezwał się pan Serwacy — przynajmniéj ja najmniejszéj rzeczy