Przejdź do zawartości

Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mi wiadomość. Otóż on, republikanin zagorzały, jak się okazuje, oświadczył mi, że przeciwko swéj ukochanéj wolności szlacheckiéj spiskować nie będzie. Raczéj śmierć i... co chcesz, waryat!
Spieglowa, która długo mieszkając w Warszawie, znała kraj dobrze, zrozumiała to odrazu.
— O! — zawołała — ja się temu nie dziwię. Takich jak on jest wielu; ale że ten głuptaszek, mruk nagle tak się zdecydował!
— Wystąpił jako bohatér-republikanin — z litością dokończyła Przebendowska, palcem uderzając się w czoło i dając poznać przyjaciółce, że to był rodzaj obłąkania.
O wypadku tym poczęły mówić długo i széroko, gdyż wistocie było o czém. Sam z siebie małéj wagi, dawał miarę tego, co się tam dziać mogło, gdzie żywioły podobne, zebrane razem, ogień w sobie wzajem podsycały. Podskarbina osmucona uprosiła tylko Spieglowéj, ażeby wszystko to między niemi dwiema zostało.
— List do Pociejowéj jutro rano mu dam — rzekła — bom zupełnie spokojna, że mi się sprawi wiernie, ale niemniéj jest to zapewne ostatnia tego rodzaju przysługa, któréj żądać będę od niego.
Gdy się to działo w salonie pani Przebendowskiéj, Serwuś, wybiegłszy z niego jak szalony, przeleciał korytarze i wpadł do swéj izdebki pod strychem, włosy sobie rwąc na głowie. Sam teraz nie rozumiał, jak się to stało, iż się ważył wystąpić jak szaleniec przed swą dobrodziéjką, zdradzić się tak fatalnie i nie umiéć powściągnąć. Czuł że popełnił niedorzeczność, ale zarazem i to, że gdyby powtórnie był narażony na podobny wypadek, nie postąpiłby inaczéj.
„Prędzéj późniéj wydać się to musiało” — mó-