scenę z Vitzthumową odegrać. Było to jéj obyczajem i zasadą polityki.
— Ale zostań-że trochę — zawołała gospodyni — możebyś do gry ze mną usiadła?
— Ja? ale ja nie mam grosza przy duszy! Watzdorf mi nie wypłacił asygnacyi i czasu téż mi brak — spoglądając na zégareczek, wiszący u pasa, odparła roztrzpiotana. — Muszę dziś jeszcze być w kilku miejscach. Chciałam ci tylko donieść o niegodziwościach Vitzthumowéj, bo ja ciebie z duszy kocham! O! strzeżcie się téj jędzy!
— Ja się nad nią lituję — śmiejąc się pogardliwie, odpowiedziała Przebendowska. — O jéj nieprzyjaźni dla nas wiem zdawna. Feldmarszałek czuwa. Dziękuję ci, kochana hrabino.
Już wstając z krzesła i mając się pożegnać, odwróciła się jeszcze Denhoffowa.
— A! co za głowa ze mnie! — zawołała, chyląc się do gospodyni; — zapomniałam prawie najważniejszéj rzeczy. Wszak będziecie ze Spieglową na reducie? Głowę sobie łamię nad kostiumem. Wszystko spowszechniało! przebiorę się chyba za Indyankę, bo pióra mam śliczne. Mój książę chce mnie ubrać za Dianę.
Roześmiała się sama z tego.
— Ja chyba się za mniszkę przebiorę — dodała podskarbina.
— Mais c’est une idée! tylko że do gorsu nie można — szybko poczęła Denhoffowa. — Vitzthumowéj warto poradzić, aby się ukostiumowała za harpią, lub głowę Meduzy. Cha! cha! To mówiąc, pocałowała w czoło gospodynię. — Adieu, adorable!
Ale, odchodząc, postrzegła Fatymę Aurorę i na nią się jeszcze rzuciła.
Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/157
Wygląd
Ta strona została skorygowana.