Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zkolei brali go na indagacyą podskarbina i feldmarszałek, ale się to odbywało pocichu. Głośno mówiono o rzeczach obojętnych: o karnawale, który króla zajmował, o młodéj królewiczowéj Józefinie i jéj dworze, o operze i włoskich śpiéwakach, o sprawach europejskich, szczególniéj się interesując postawą Francyi i polityką Wiednia.
Wśród tego przypływu i odpływu gości, Fleming także się absentował, poszedłszy na służbę do króla; przesunął się Watzdorf pokorny i naostatek wbiegła maleńką, uróżowana, ubielona, szeleszcząca jedwabnemi sukienkami, żwawa owa laleczka, która się jeszcze zwała hrabiną Denhoffową, ale już była Lubomirskiemu zaręczoną i wkrótce wyjść miała za niego.
Widzieliśmy zdala tę płochą i zepsutą kobiétę, tém szczególną, że popełniając największe niegodziwości w pogoni za szczęściem, nie miała poczucia winy i grzéchu. Wszystko co robiła, zdało się jéj naturalném; była przekonaną że inaczéj być nie może, a wkońcu Pan Bóg wybryki te pięknéj pani przepuści.
Denhoffowa była, w najściślejszém znaczeniu tego wyrazu, do najwyższéj potęgi podniesioną prostotą: łatwowierną, zapalającą się, niewdzięczną, nieopatrzną, rozrzutną, nieumiejącą nic pohamować, a najmniéj siebie saméj, potrzebujący żyć ciągle w ukropie, w gorączce, często szczérą aż do zbytku, niekiedy z instynktu i potrzeby komedyantką doskonałą, chwilami najniezręczniejszą. Przez głowę jéj i serce płynęło i przepływało dobre, złe, białe, czarne, pstre, a serce obracało się ciągle, jak młynek potrzebujący cóś pytlować.