Strona:Skrypt Fleminga I.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gdańska pocztylionem, gotowa oklep przeleciéć do Drezna, gdy się jéj w głowie zakręci.
— A, jużbym ją tu wolał miéć — rozśmiał się król — niżeli w Wilnie lub Warszawie, gdzie mi buntuje ludzi i z Sieniawską razem hetmanów na sznurku trzyma. Pensyą jéj odebrać potrzeba.
— Jestem i ja za tém — rzekł Fleming — niech uczuje, że wasza królewska mość wiész o jéj intrygach i pobłażającym nie będziesz dla niéj.
— Ale cóż przecie przywiózł Szaniawski? — obracając się, począł król.
— Nic nowego, długą listę tych, których jeszcze ujmować i około których zabiegać potrzeba, aby kupić ich milczenie.
August silną rękę podniósł, z pięścią zaciśniętą, i ruchem okazał, czémby usta chciał zamykać.
— Na to jeszcze czas nie przyszedł — odpowiedział, głową potrząsając, Fleming. — Nateraz Watzdorf i dochody ze starostw będą skuteczniejsze.
— Ze starostw — rozśmiał się król — któreście już wszystkie rozdali.
— Odbierzemy je i wykupim — szybko rzekł Fleming — jak skoro z rzeczpospolitą się ułatwimy.
Król ciągle się śmiał niedowierzająco.
— Kiedy? i jak?.. to prawdziwie dla mnie zagadką, a lękam się żeby i dla ciebie nią nie było.
— Przeciągnęła wojna robotę — rzekł Fleming spokojnie — to waszéj królewskiéj mości wiadomo. Musieliśmy się pozbywać Szwedów. Potém potrzeba było pracować nad pochwyceniem dowództwa cudzoziemskiego autoramentu, teraz z hetmanami sprawa, którą zagodzim. Na ostatek coup d’etât nie może się obyć bez porozumienia