Strona:Siedem powiastek.pdf/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu: żona bowiem robiąc mu wymówki z jego niewłaściwego sposobu życia, wywoływała nieraz straszliwe burze, które w niczem sprawę nie naprawiły, ale owszem ją jeszcze bardziej pogorszyły. Bieda zaczęła się też oknami i drzwiami cisnąc do ich mieszkania. Biedna matka Marysia, wedle możności jej się opierała, lecz nareszcie pracą, zmartwieniem i głodem wycieńczona, zapadła w niebezpieczną chorobę, z której już nie wstała.
Nikt przy niej nie był, gdy umierała, tylko sam biedny Maryś, który głośno wołał: „Moja najdroższa mamo nieopuszczaj twego Marysia! Najukochańsza mamo moja nie umieraj!” Ze załzawionym wzrokiem patrzała nieszczęśliwa matka na swojego ukochanego synka, potem spojrzała w niebo, oddech zaczął się jej w piersiach tamować i z głębokiem westchnieniem uleciała dusza jej przed tron Najwyższego....
Późno w noc przybył ojciec do domu i jak zwykle pijany, rzucił się na posłanie, nie zważając na płacze i lamenty Marysia. Dopiero nazajutrz rano, gdy się przebudził, ujrzał całą zgrozę swego nieszczęścia. Zapłakał nad żoną swoją, z którą to kilkanaście lat tak szczęśliwie przeżył; potem jednak