Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

re jak mur samorodny podnoszą się na przeciwnym brzegu Dunajca: przegroda urocza, ale w téj chwili nieznośna dla mnie. Pragnę ją przeminąć, przemijam nakoniec, ale w téjże chwili chmury białe, olbrzymie przewalają się z wyższej Tatrów części, zapuszczają jakby zasłonę na cały ich ogrom, a mnie odejmują nawet nadzieję odzyskania go dzisiaj. Cóż robić?...
Szybko przebyliśmy Maniową, Charklową, wsie leżące na naszéj drodze, i w godzinę stanęliśmy w Łopusznéj, przed domem dziedzica téj wsi, a towarzysza mego w téj podróży.