Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rze przykréj jest wał najspadzistszy, który musiał być w swoim czasie niemałą obroną. Zdaje się, że do wnętrza Zamku dwa wchody wprowadzały; jednego z nich można widziéć zabytek w otworze narożnéj od zachodu wieży, i szczątkach muru przed nim, a który zbiega na dół i mógł osłaniać wschody; drugi zaś w drugim końcu téjże ściany musiał być ukryty, co wnoszę z pokoju leżącego w tém miejscu pod górą, opartego jedną ścianą a raczéj składającego część linii zachodniego muru. Dochodzi on wysokością ścian swoich podnóża ściany Zamkowéj, a stoi tak oddzielnie od reszty pokojów wyższych, że można z podobieństwem do prawdy uważać go za warowną osłonę ukrytego wchodu. — Nie powinienem także przemilczéć, że w kierunku jednéj jego ściany, równolegle do północnéj ściany pokojów, ciągnie się zrównany prawie z ziemią ślad muru aż do spomnionéj wieży Zachodniéj; może więc być, że pokój o którym mówiłem, był częścią dolnych mieszkań, przypartych jedną ścianą do boku góry, a dachem do podnóża wyższego piętra.
Wnętrza pokojów na szczycie góry stojących, tak są zasypane gruzami, ich ściany po większéj części tak zniszczone, że trudno dziś dociec ich liczby i składu, a tém bardziéj wykości całego gmachu; wszakże w niektórych miejscach można widziéć podstawę ścian ze szczeréj skały i ślady kucia w skale; może to być podziemna część Zamku, a może i więzienie,